PNBC - przeżyjmy to jeszcze raz (cz. 3)
4 kwietnia 2018, 12:46
Co roku nad Nettę wyjeżdża kilkunastoosobowa ekipa radiowców, by przez dwa dni relacjonować to niesamowite wydarzenie. Ogromną sztuką jest opowiadanie o wehikułach tak, by mogli to sobie wyobrazić radiowi słuchacze, którzy nie widzą pływadeł. Trzeba więc opisywać co się widzi, mówić o kolorach, kształtach i wielkości wehikułów.
Komentujemy też spływ konstrukcji Nettą z wysokiej wieży ustawionej na brzegu. Tu często największym wyzwaniem jest wypatrzenie numeru startowego pływadła, by nie pomylić go z innym.
W ciągu tych 20 lat – widzieliśmy już chyba wszystko – mówi Marcin Kozłowski, który komentuje mistrzostwa z wieży.
- Co roku przed "Pływaniem" zastanawiamy się czy jest jeszcze coś, co nas może zaskoczyć... i okazuje się, że pomysłowość konstruktorów jest nieograniczona i zaskakują nas ponownie.
Edyta Wołosik, która relacjonuje przygotowania i mistrzostwa podziwia załogi za ducha współpracy.
- Wiadomo, że ze sobą konkurują, ale czuje się, że tworzą zgrany zespół, pomagają sobie, pożyczają narzędzia, ratują się w podbramkowych sytuacjach.
Ostatnio modne są ciągnięte motorówkami pływadła na wielkich platformach. Zmieściły się na nich m.in. sala operacyjna z pacjentem, karczma w której piekł się prosiak, a nawet sala weselna z muzyką, jedzeniem, parą młodą i oczywiście z gośćmi. Jerzy Kułakowski tęskni jednak za tradycyjnymi wehikułami zrobionymi z byle czego.
- Dla mnie takim wzorem jest Wiktor Szatyłowicz z Czeremchy, który choć nie zdobywa nagród, co roku jest, przywozi ze sobą przyczepę złomu i z tego robi pływadło. Niczego nie buduje, nie piecze, nie grilluje, nic nie strzela, nie gra muzyki. On buduje pływadło, które płynie siłą jego mięśni. I dla mnie on i jemu podobni to są prawdziwi ideowcy, których z całego serca podziwiam - podkreśla Jerzy.
29 lipca 2018 roku konstruktorzy zapewne znowu nas zaskoczą.